|
Krótki traktat na temat fali niezadowolenia...
1 II 2008, 08:13:00
.
..Jak świat światem, ludzie dzielili się na mądrych i
głupich, zdrowych i chorych, biednych i bogatych, tłustych i chudych, wysokich
i niskich, dobrych i złych, a nawet dzielili się na białych i czarnych, żółtych
i czerwonoskórych. Z biegiem czasu zaczęli się też dzielić na monarchistów i
republikanów, socjalistów i liberałów, rewolucjonistów i oportunistów.
Mówiąc bez ogródek i ozdobników nasz ludzki
ród to jest jedna wielka mieszanka, która niestety bywa też czasami wybuchowa,
a na ogół przez cały czas gotuje się jak woda w czajniku. Bywa, że jest to
czajnik z gwizdkiem...
Teraz, w ostatnich dniach zagwizdało u nas. Lekarze i pielęgniarze, górnicy i celnicy, nauczyciele i sędziowie, policjanci i kombatanci, emeryci i renciści doszli do słusznego wniosku, że ich zarobki przestały korespondować z kosztami egzystencji. Czynsze za mieszkania, ceny energii, żywności, lekarstw i wszystkich usług zderzyły się z pensjami, emeryturami i rentami, ujawniając - jakby powiedzieli domorośli ekonomiści - ujemną rentowność pracy. Trudno więc dziwić się, że przez Polskę zaczęła przelewać się fala niezadowolenia, co oczywiście grozi - chroń nas Panie Boże - pojawieniem się tsunami, o ile nie zostaną podjęte skuteczne działania zmierzające do uporządkowania otaczającej nas rzeczywistości gospodarczej, politycznej i społecznej. Uporządkowania w tym sensie, aby pogodzić aspiracje społeczeństwa i dokonujący się postęp cywilizacyjny z wydolnością gospodarki.
Zadanie to karkołomne, ale już niezbędne i wymagający trybu natychmiastowego. Tymczasem elity polityczne, na które spada ten obowiązek po pierwsze - nie bardzo wiedzą jak się do tego zabrać z marszu, a po drugie - liczą, że wszystko "rozejdzie się po kościach" i jakoś to będzie. Do takiej konstatacji skłania mnie to, co widzę i to, co słyszę: polityczne zaklęcia, apele o dialog i zapewnienia o dobrej woli rządzących. Nie słyszę natomiast żadnej sensownej propozycji gruntownej reformy, mającej przekształcić szybko i skutecznie nasze państwo w wydajny mechanizm gospodarczy. Takiej propozycji nie zgłaszają ani ekipa rządząca, ani opozycja, ani środowiska związkowe, czy naukowe, a to co proponują to są tylko półśrodki. Bo, czy problem celników rozwiąże nowelizacja ustawy i wykreślenie z niej jakiegoś kontrowersyjnego przepisu? Nie! Czy prywatyzacja nawet wszystkich szpitali rozwiąże problem służby zdrowia i umożliwi bezkolizyjny dostęp ogółu obywateli do lekarza i leków? Też nie! Nawet - to jest oczywiście abstrakcja - wprowadzenie dodatkowego podatku drogowego w niczym nie przyczyni się do tego, żeby w ciągu roku pobudować autostradę przecinające kraj z zachodu na wschód, a przecież jest to tylko kilkaset kilometrów!
Dzisiaj, współcześnie, niezbędna jest nam gruntowna, obejmująca wszystkie dziedziny życia reforma gospodarczo-społeczna, zupełnie nowa organizacja państwa pozbawiona jakichkolwiek konotacji politycznych, uwalniająca wszystkie możliwości tkwiące w naszym ponad 30-milionowym społeczeństwie ludzi w gruncie rzeczy pracowitych, inteligentnych, dynamicznych i zdolnych - jeśli widzą w tym sens - do wyrzeczeń.
Czy polskie elity polityczne zapoczątkują taką reformę? Czy potrafią, odrzucając wszystkie wzajemne uprzedzenia i dąsy, podjąć wspólne działania? Oto jest pytanie jak najbardziej na czasie, bo fala narastającego niezadowolenia społecznego jest faktem i żadne zaklęcia, żadne "obiecanki cacanki" jeśli nawet ją przytłumią, to nie zgaszą całkowicie. To tak, jak z pożarem. Źle zgaszony, wybucha od nowa.
(PT)
|